Recenzja serialu "Deadwood"

Serial "Deadwood" przedstawia kwintesencję życia w westernowej aranżacji. Na małym ekranie śledzimy problemy różnych ludzi, ich walkę z uzależnieniami, chęć przetrwania, żądzę bogactwa i władzy. Wszystko to z czym mierzą się współczesne społeczeństwa w spotęgowanym stopniu zostało przedstawione w tej produkcji.

deadwood-movie-production.jpg

„Deadwood” nie jest typowym westernem. Brakuje w nim pojedynków strzeleckich w samo południe, emocjonujących konnych pościgów, napadów na pociągi czy krwawych walk z Indianami. Ta produkcja to raczej serial obyczajowy rozgrywający się w realiach Dzikiego Zachodu.

Nacisk położono tutaj bardziej na życie społeczności w obozie formalnie nie należącym jeszcze do Stanów Zjednoczonych. Możemy obserwować jak spora grupa ludzi współegzystuje ze sobą w tym pionierskim przyczółku, starając się zapewnić sobie i rodzinom jak najlepszy byt. W tej osadzie, w warunkach bezprawia, wykształciły się jednak pewne zaczątki struktur. Z początku za sznurki z cienia pociągał silny i bogaty właściciel największego Saloonu i burdelu w mieście, który jednak musiał nauczyć się koegzystować z innymi nowo przybyłymi mocarzami. Oglądając ten serial mamy możliwość zobaczenia także jak społeczeństwo odbiera takie formalne funkcje jak szeryf czy burmistrz.

south-dakota-deadwood1.jpg

Społeczność Deadwood mierzy się nie tylko z problemami dotyczącymi prawnego wcielenia osady w granice Stanów Zjednoczonych. Pobliskie złoża złota kuszą zarówno wielkich inwestorów jak i biedaków w gorączce żółtego kruszczu. A kto tworzy mieszkańców osady? Oprócz prostych robotników, cwanych handlarzy, właścicieli knajp, prostytutek i ich alfonsów, w miasteczku bywają też bandyci i uciekinierzy, którzy powodują wiele problemów. Ten wielki galimatias jest zatem areną wielu ciekawych sytuacji.

Nieobcy w tym miejscu jest też problem nietolerancji. Czarnoskórzy mieszkańcy często stają się ofiarami rasizmu, a spora grupka chińskich robotników tworzy swoją własną dzielnicę odcinając się niejako od białych ludzi. Czasy Dzikiego Zachodu to także okres nierozwiniętej higieny, a co za tym idzie różnych chorób. Twórcy pokusili się nawet o przedstawienie w serialu epidemii ospy, która zebrała pokaźne żniwo.

cq5dam.web.1200.675.0.jpeg

To co jest jednak prawdziwą siłą tego serialu to niewątpliwie bohaterowie, którzy wykreowani są po prostu genialnie. Nawet dalszoplanowe postacie mają swój własny charakter i postępują zgodnie z nim. Bohaterowie są bardzo zróżnicowani, a co najważniejsze – nie są płytcy. Nie ma tutaj oczywistego podziału na dobrych i złych. Każdą osobę charakteryzują zarówno jej przywary jak i zalety, dobre i niezbyt godne pochwały uczynki. Ludzie mają tutaj swoje cele, ambicje i dylematy. Każdą z postaci coraz lepiej poznajemy z każdym kolejnym odcinkiem, by po pewnym czasie zacząć powoli przewidywać jej postępowanie.

Al Swearengen to bohater, bez którego ten serial nie byłby taki dobry. Jedna z najciekawszych i najbardziej niejednoznacznych postaci serialowych jakie widziałem. Z początku wydaje się być zwykłym bydlakiem, który po trupach dąży do realizacji swoich celów. Potem zauważamy, że Al kieruje się jednak pewnymi wartościami, zależy mu na tym by cały obóz przetrwał, a historia jego życia pozwala nam zrozumieć dlaczego taki się stał.

lead_720_405.jpg

Do największych minusów serialu zaliczam jego zakończenie. Ewidentnie scenarzyści liczyli na kontynuację, bo końcówka 3 sezonu jest delikatnie mówiąc – rozczarowująca. Liczyliśmy z żoną, że w tym ostatnim epizodzie dojdzie do jakiejś mega draki, a trupy będą padać gęsto, a otrzymaliśmy jedynie sceny niepewności i oczekiwania na coś co się nie wydarzyło.

Na szczęście doszły mnie pewne głosy, że HBO przygotowuje filmową kontynuację serialu (https://www.pastemagazine.com/articles/2018/12/first-look-images-unveiled-for-hbos-deadwood-movie.html). A to byłoby coś :)

Serial naprawdę polecam. Choć ma już kilkanaście lat na karku (wychodził w latach 2004-2006), to moim zdaniem warto go zobaczyć. Chociażby po to, by wiedzieć jak kształtowała się społeczność w tworze zwanym obecnie USA.

Moja ocena 8/10!

@kusior


Post zgłaszam do Tematów Tygodnia #59.
Temat No. 4: Ocalić od zapomnienia.

(Mało kto uświadamia sobie, że te niezwykle rozwinięte i cywilizowane Stany Zjednoczone miały swój początek w brudnych osadach, gdzie dominowało bezprawie. A chyba warto o tym pamiętać).

Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/


Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!