FILM DNIA #18 - Brud (Filth), 2013

Z początku zdaje się być wulgarną, nieco pokręconą komedią, by z czasem zmienić się w mocny psychologiczny dramat. Parę razy potrafi wzruszyć, a końcówką daje mocnego kopa w twarz, po którym trudno się pozbierać. Taki właśnie jest „Brud”!

filth_ 1.jpg

Czemu James McAvoy nie dostał za tę rolę Oscara? Nie wiem. Ale spisał się znakomicie. Potrafił przekazać widzowi cała gamę emocji i pomimo tego, że jego bohater był nienormalnie zakręcony, to zagrał go niesamowicie spójnie. Naprawdę uwierzyłem, że ktoś taki może istnieć – nawet mimo wielu przejaskrawień tej postaci. Momentami można się go bać, można nim gardzić, ale też w pewien sposób się mu współczuje. Oj, bardzo lubię na ekranie takich podłych, wulgarnych bydlaków, którzy jednak mają jakieś uczucia.

A co się w tym filmie dzieje? Mogę tutaj napisać płytki opis, że to dzieło opowiada o cwanym policjancie z problemami, który za wszelką cenę stara się wywalczyć awans. Ale to naprawdę nie mówi wiele o czym jest ten film. Jego po prostu trzeba zobaczyć.

filth3.jpg

Może i momentami fabuła zakrawa o banał, może i końcówka jest zbyt odjechana, może i wiele scen jest bardzo wulgarnych, a cały film (jak i życie głównego bohatera) jest brudny – to i tak uważam „Brud” za dzieło rewelacyjne.

Wszystko w tym filmie ze sobą współgra. Szaleństwo bohatera McAvoy’a jest równoważone przez ciapowatość jego przyjaciela. Doskonale dobrany soundtrack (cover „Creep” w końcówce przyprawia o ciarki) idealnie wpasowuje się w klimat scen, a nawet go podkreśla. Postaci drugoplanowe, zagrane naprawdę na poziomie, nie są tylko zwykłymi wypełniaczami. Każda z nich jest inna, dzięki czemu możemy podziwiać w jak różnorodny sposób główny bohater nimi manipuluje, z jaką maestrią gra na ich kompleksach i wadach.

filth-1.jpg

Świat przedstawiony w filmie jest rzeczywiście „brudny”. Ale i przez to wydaje się być bardzo rzeczywisty. Ćpanie, rasizm, tajne loże, zdrady, korupcja, zboczenia seksualne, homofobia – to tylko część problemów społeczeństwa, które są przedstawione w filmie. W zasadzie każda z postaci w nim występujących ma też swoje własne brudy – jak w życiu. Każdy czegoś się wstydzi, każdy ma przywary i grzeszki. Ważne jednak, byśmy w ten brud się zbytnio nie zanurzali. Bo gdy on nas całkowicie przykryje, to może być z nami źle. I skończymy jak postać grana przez McAvoy’a. A tego byśmy przecież nie chcieli.

@kusior


Zapraszam na mojego bloga: http://zkusiorabani.pl/
oraz do polubienia strony na FB: https://www.facebook.com/zkusiorabani/


Jeśli tylko Ci się spodobało zostaw upvote i komentarz :) Będę niezmiernie wdzięczny :) Możesz także obserwować mój profil, by nie przegapić kolejnych postów!